DROGA KRZYŻOWA (scenariusz słuchowiska):
ks. Robert Szwabowicz
WYSTĘPUJĄ:
Jezus,
Kwintus
Malchus
Piłat
Żołnierz
Szymon
Osoba I
Osoba II
Osoba III
Droga Krzyżowa to droga każdego człowieka, to Droga, którą przemierzamy razem z Chrystusem. Droga Krzyżowa to droga, która odmienia ludzkie serca, tak jak odmieniła Kwintusa i Malchusa, rzymskich żołnierzy, którzy brali czynny udział w ukrzyżowaniu Jezusa. Ta droga to przełom ich życia.
Całość odbywa się przy przyciemnionej kaplicy. Kwintus i Malchus mówią do mikrofonu, reszta aktorów ich nie używa.
MALCHUS: Bądź pozdrowiony Kwintusie!
KWINTUS: I ty również Malchusie! Ludzie mówią, że dokonałeś w nocy wielkiego aresztowania, czy to prawda?
MALCHUS: Możesz mi gratulować! Dorwaliśmy tego Jezusa. Właśnie zmierzam na Jego proces, może się dołączysz? Zresztą jako żołnierz powinieneś tam być obecny, choć może jeszcze jesteś za młody. Zobaczysz, to będzie wielki dzień!
KWINTUS: Oby tylko to nie był straszny dzień!
Podkład muzyczny
STACJA I. JEZUS NA ŚMIERĆ SKAZANY.
Słychać odgłosy wielu rozmów.
MALCHUS: No nareszcie! Gdzieżeś się podziewał?!
KWINTUS: Centurion mnie zatrzymał. Czy coś przegapiłem?
MALCHUS: Piłat zabrał go do siebie. Kazał Go biczować. O właśnie idą!
PIŁAT: Oto człowiek.
Zapada cisza
PIŁAT (powtarza głośniej, jakby zdenerwowany): Oto człowiek!
Okrzyki: Zabij Go, Ukrzyżuj Go, Na Krzyż z nim.
ŻOŁNIERZ: Cisza! Spokój!
Zapada cisza.
PIŁAT (do Jezusa jakby zamyślony): Kim Ty jesteś? Powiedz, coś uczynił? (chwila ciszy)
(podnosi głos): Mów!
Słychać wymierzony policzek. Malchus krzyczy (bez mikrofonu):
MALCHUS: Odpowiadaj, jak prokurator pyta!
KWINTUS (zirytowany): Malchusie, dlaczego Go uderzyłeś?
MALCHUS (rozwścieczony): Jak śmie milczeć, gdy Piłat pyta!
KWINTUS (łagodnie, jakby bojąc się Malchusa): A jednak nie powinieneś Go bić.
MALCHUS (z gniewem): Przestań użalać się nad tym Żydem!:
PIŁAT: Czy Ty jesteś Królem Żydowskim?
JEZUS: Tak, jestem Królem… Ja się na to narodziłem, i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie.
PIŁAT (z ironicznym śmiechem): Prawda!…Prawda!…Co to w ogóle jest prawda!
Wyrywa się gdzieś głos „Na krzyż z Nim” reszta podchwytuje, po chwili cisza.
PIŁAT: Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ja nie znajduję w nim żadnej winy! Skazuję Jezusa z Nazaretu na karę śmierci! Jest wasz!
Słychać wybuch radości.
KWINTUS (z przerażeniem i drżeniem): Malchusie, jeśli nie znalazł w Nim winy, to dlaczego kazał go biczować, dlaczego Go im wydał?! Przecież Oni Go zabiją?!
MALCHUS (z drwiną): A my im w tym pomożemy, drogi Kwintusie.
KWINTUS: Nie zrobię tego! Dlaczego my ?!
MALCHUS: Musisz! Jesteś w końcu żołnierzem rzymskim i zrobisz to, co ci karzą.
KWINTUS (jakby do siebie z zamyśleniem): Na bogów! Mam zabić człowieka, którego Poncjusz skazał, po tym, jak uznał Go niewinnym…
Podkład muzyczny.
STACJA II. JEZUS BIERZE KRZYŻ NA RAMIONA.
KWINTUS (wystraszony i przejęty): Malchusie, patrz! Niosą drzewo.
MALCHUS (z dumą i pychą): Zapamiętaj tę chwilę! To będzie zwycięskie drzewo!
KWINTUS (karcąc, ale jednocześnie z lękiem): Przestań Malchusie.
PIŁAT: Wyprowadzić Go na Golgotę! A…i…napisz jeszcze na tej tabliczce: (zastanawiając się) Jezus… Nazarejczyk… Król… Żydowski…. Powieś to na krzyżu, gdzie zawiśnie.
ŻOŁNIERZ: Ale On nie jest Królem Żydowskim!
PIŁAT: Ma być, jak ci podałem. Idź już!
MALCHUS: Gdzie jesteś Kwintusie?! Chodź, przedstawienie się zaczyna.
KWINTUS (do siebie): Jak On udźwignie tę belkę! Przecież nie da rady. Jak można tak zbić człowieka i jeszcze kazać mu dźwigać taki ciężar, który stanie się jego przekleństwem. Tamci dwaj, to przynajmniej wyglądają na osiłków, ale ten już jest wykończony, a to dopiero początek.
MALCHUS (podenerwowany): Kwintusie! Chodź wreszcie! Czego się mażesz?! (z drwiną) Co, żal ci tego Króla?!
KWINTUS: Nie poniesie… Ledwo dyszy…
MALCHUS (z drwiną): Poniesie. Ma niedaleko. Idź. Pilnuj tamtych dwóch, bo Tego, to jeszcze wypuścisz, albo sam zaniesiesz na górę (śmieje się).
ŻOŁNIERZ (wydaje rozkaz): Kohorta naprzód!
Podkład muzyczny.
STACJA III. JEZUS UPADA POD KRZYŻEM.
KWINTUS (przerażony): Upadł! Mówiłem, że nie da rady.
ŻOŁNIERZ: Co jest?! Nie zatrzymywać się! Ruszać! Szybciej!
OSOBA I (szydzi): No Boże, podnieś się!
OSOBA II (jak wyżej): Poproś anioła, niech Ci skrzydeł użyczy i leć!
OSOBA III: Patrzcie: Bóg leżący na ziemi.
MALCHUS: No dalej! Bogiem jesteś, a podnieść się nie możesz?! Szybciej! Szybciej!
KWINTUS (przerażony, jakby się wycofując): Wiedziałem, że nie da rady! Jest za słaby, chciał sobie tylko poprawić belkę, stracił równowagę, czego Go jeszcze kopią?! On się zaraz wykrwawi! Nie mogę na to patrzeć!
MALCHUS: Gdzie ty się cofasz! Wracaj natychmiast!
KWINTUS: Malchusie! Ja nie… ja…
MALCHUS: Nakazuję ci zostać.
KWINTUS: Nie… nie, proszę…
MALCHUS (jakby mówiąc mu do ucha, jednocześnie grożąc): Słuchaj, młodzieniaszku! Centurion ci to zlecił, tak samo, jak i nam! Więc pójdziesz z nami! Wiesz, co ci grozi, jeśli zawrócisz! (spokojniej, chcąc go uspokoić): Tylko spokojnie, niedługo już będzie po wszystkim.
KWINTUS (do siebie): Muszę wytrzymać, choć czuję się tak, jakbym to ja upadł i nie mógł powstać.
Podkład muzyczny.
STACJA IV. JEZUS SPOTYKA MATKĘ SWOJĄ.
MALCHUS (podenerwowany): Czemu znowu stoimy?! Co się… Kto to jest?! Ej człowieku! Kim jest ta kobieta?!
OSOBA I (do mikrofonu): To jego matka Panie.
KWINTUS: Malchusie, spójrz! Spójrz na Jej opanowanie. Ileż musi cierpieć, widząc swojego syna w takim stanie. Malchusie? Jak ty byś się zachował, gdyby to mordowali twojego syna? Patrz! Oni nic nie mówią. Rozumieją się doskonale bez słów. Z pewnością by upadła, gdyby jej nie podtrzymywali.
MALCHUS (ukrywając rozrzewnienie): Dlaczego żołnierze nie reagują? Co się dzieje? Czemu wszyscy stoją i tak się na nich patrzą?!
KWINTUS: Bo nikt nie chce przerwać tej chwili. Wzrok matki spotkał się ze wzrokiem syna. Tak może patrzeć tylko matka.
MALCHUS: Przestań! Idź ich rozdzielić!
KWINTUS: Nie wejdę nigdy pomiędzy nich. Nie odważę się. Czemu sam nie pójdziesz?!
MALCHUS: Milcz i rób, co do ciebie należy!
KWINTUS: Nigdy tego nie zrobię!
MALCHUS (strasznie zdenerwowany): O! Bogowie! Niech cię…
KWINTUS: Nie odepchnąłbyś jej, gdyby to była twoja matka.
MALCHUS: Ale to nie jest moja matka!
KWINTUS: Ale matka.
MALCHUS (krzyczy bez mikrofonu): Ruszać się! Szybciej! Odejdź stąd kobieto!
KWINTUS (załamany): Malchusie! Zostaw ich, to ich ostatnie chwile razem…
Podkład muzyczny.
STACJA V. SZYMON Z CYRENY.
KWINTUS (stara się wybłagać): Malchusie… Malchusie… On już nie może… Niech Mu ktoś pomoże.
MALCHUS: Przestań! Jakby to usłyszeli inni, to niósłbyś to drzewo za Niego, a nawet wyglądałbyś tak jak On.
KWINTUS: Ale Malchusie, a jak On skończy zanim dojdzie na wzgórze? Co wtedy?
MALCHUS (jakby się zdenerwował): Nieważne.
KWINTUS: Nieprawda! O… patrz, tam idzie jakiś człowiek, może on?
MALCHUS: No dobra! Ale robię to tylko po to, żebyś się wreszcie odczepił.
(podnosi głos): Ej, Ty! Zatrzymaj się!
SZYMON: Czego chcesz ode mnie, Panie?
MALCHUS: Chwyć no drugi koniec belki i pomóż skazańcowi.
SZYMON (stara się wybłagać): Panie, czasu nie mam!
MALCHUS (kpi sobie): Chyba okażesz trochę miłosierdzia, co? W końcu człowiekiem jesteś!
SZYMON: Wracam z pracy, jestem zmęczony…
MALCHUS (zdenerwowany): Nic mnie to nie obchodzi!
SZYMON: Panie! Żona i dzieci czekają na…
MALCHUS: Zdążysz jeszcze!
SZYMON: Panie!...
MALCHUS: Milcz! Słyszałeś rozkaz?! Wykonać! Szybko!
(do Kwintusa): I co? Zadowolony?
KWINTUS (do siebie): Chciałem ratować jednego, a dorzuciłem tylko trudu drugiemu. Okazać miłosierdzie, bo jest się człowiekiem, a my? (jakby z wyrzutem): Gdybym Mu pomógł, moja droga skończyłaby się już tutaj.
Podkład muzyczny.
STACJA VI. WERONIKA OCIERA TWARZ JEZUSA.
ŻOŁNIERZ: Ej! Zatrzymać ją!
MALCHUS: Co się tam znowu dzieje?
KWINTUS: Jakaś kobieta podbiegła do Niego i otarła mu krew z czoła.
MALCHUS (zdenerwowany): Znowu, ta Jego matka?!
KWINTUS: Nie! To ktoś inny!
ŻOŁNIERZ: Widziano ją kilka razy, jak trzymała się blisko Niego, gdy przemawiał.
MALCHUS: Pogoń ich, bo do wieczora nie dojdziemy w tym tempie.
ŻOŁNIERZ: Naprzód! Ruszać się!
KWINTUS: Malchusie! Spójrz na nią!
MALCHUS: Na kogo? Gdzie ona jest?
KWINTUS: Tam, odsunęła się na bok. (po chwili, przejęty): Malchusie patrz na chustę!
MALCHUS: Co to za szmata?!
KWINTUS: Otarła nią twarz tego Jezusa!
MALCHUS: I co w niej szczególnego?
KWINTUS: Nie widzisz? Spójrz! Jest na niej Jego twarz.
MALCHUS (podenerwowany): Oh… Wydaje ci się, masz jakieś przywidzenia.
KWINTUS: Naprawdę, spójrz! Krew utworzyła zarysy Jego twarzy. Jest jak prawdziwy.
MALCHUS (przerażony): Przestań pleść bzdury. Wmawiasz to sobie. To nie jest żadna twarz, a nawet jeśli, to pewno sama to wcześniej zarysowała. Chodź już, bo zostajemy w tyle. Zostaw ją, mówię ci przecież, że to nie jest On.
KWINTUS (ściszonym głosem, Malchus już nie słyszy): Malchusie, On patrzy na ciebie… i na mnie.
Podkład muzyczny.
STACJA VII. DRUGI UPADEK.
MALCHUS (krzyczy): Wstawaj natychmiast!
OSOBA I: Ruszaj się łamago!
OSOBA II: Szybciej! Szybciej!
OSOBA III: Co, siły nie masz?
ŻOŁNIERZ: Może batem go popędzimy?!
MALCHUS: Słyszałeś?! Wstawaj!
Słychać świst bata.
KWINTUS (jakby podbiega do Malchusa): Przestańcie! On i tak już nie może!
MALCHUS: Co, obrońca się znalazł?
KWINTUS: Nie macie żadnej litości! On nie da rady!
MALCHUS (śmiejąc się): Mamy wiele litości dla tej rzeszy ludzi! Chcą jak najszybciej zobaczyć szczyt, a On nas opóźnia. Dlatego… Ruszaj się!
Znowu słychać świst bata.
KWINTUS: Przestań!
MALCHUS: Skończ z tym użalaniem się! Uderz Go!
KWINTUS (jest przerażony): Co?!... Ja?!...
MALCHUS: Uderz Go!
KWINTUS: Nie…! Nie, Malchusie!… Proszę nie!
MALCHUS: Natychmiast! To rozkaz!
KWINTUS: Ale ja…
MALCHUS: Milcz! Wiesz co ci grozi za niewykonanie rozkazu?! (Po chwili ciszy) Uderz Go!
Słychać świst bata.
MALCHUS: No, to teraz możemy ruszać!
KWINTUS (jakby zostając w tyle): Ja… ja… ja nie chciałem. Chciałem tylko pomóc, dlaczego mi nie wychodzi, dlaczego?
Podkład muzyczny
STACJA VIII. PŁACZĄCE NIEWIASTY.
Słychać głos zawodzących płaczek.
MALCHUS: Znowu te płaczki. Ta sama scena na każdej egzekucji, nawet nie można spokojnie pracować.
ŻOŁNIERZ: Odsunąć się!
MALCHUS: Zostaw je, to ich chora tradycja, ci Żydzi zrobią rozróbę, jak je wygonimy.
Chwila zawodzenia.
JEZUS: Niewiasty. Nie płaczcie nade Mną, ale nad sobą i nad synami waszymi.
Wybucha oburzenie.
OSOBA I: Co On mówi!
OSOBA II: Jak śmie!
OSOBA III: Nie trzeba nad nami płakać, niech spojrzy na siebie!
MALCHUS: Drwisz sobie z nas?
OSOBA I: Nie potrzebujemy twojej litości!
OSOBA II: Odejdźcie od Niego! Znieważył was!
OSOBA III: Sam sobie teraz płacz nad sobą!
ŻOŁNIERZ: Jazda! Naprzód! Ruszaj się!
MALCHUS: Szalony?! Jeszcze rozwścieczył tłum przeciw sobie!
KWINTUS: Jak myślisz? Dlaczego tak powiedział?
MALCHUS (z zastanowieniem): Nie wiem… Wiesz… to wyglądało jakby na groźbę.
KWINTUS (zdziwiony): Na groźbę?
MALCHUS (powoli, zastanawiając się): Tak…, jakby mówił…, żebyśmy płakali…, bo czeka nas kara… za to, co my Jemu robimy…
KWINTUS: Miałaby nas spotkać kara? Dlaczego? (sam do siebie): Czyli mnie też? (jakby się usprawiedliwiając): Ale, ja zostałem do tego zmuszony…
Podkład muzyczny.
STACJA IX. TRZECI UPADEK
MALCHUS: Wstawaj natychmiast!
Słychać świst bata.
KWINTUS (przypada ze złością do Malchusa): Nie bij Go!
MALCHUS: A co, też chcesz oberwać?!
KWINTUS: Popchnąłeś Go! Widziałem! Dlatego się przewrócił!
MALCHUS: I co z tym zrobisz?! Rozgadasz?! Milcz!
KWINTUS: Bo co?!
MALCHUS (syczy wściekle): Zobaczysz?!
KWINTUS: Uderzysz mnie tak jak Jego?
MALCHUS: Odsuń się! (do Jezusa, jeszcze bardziej gniewnie): A Ty wstawaj! Ruszaj się!
MALCHUS (jakby po cichu do Kwintusa): Nie mów więcej takich rzeczy przy innych żołnierzach.
KWINTUS: Dlaczego? Boisz się?
MALCHUS: Wiesz, co ci zrobią, jak doniosą centurionowi?... A poza tym, to sam wcześniej uderzyłeś… zapomniałeś?
KWINTUS (z wyrzutem): Ty mnie do tego zmusiłeś.
MALCHUS: Przecież nie musiałeś słuchać.
KWINTUS (do siebie): wystraszyłem się…
Podkład muzyczny.
STACJA X. ODARCIE Z SZAT
Słychać rozdzieranie jakiegoś materiału.
OSOBA I: To moje!
OSOBA II: Ja to zabieram!
OSOBA III: A co zrobimy z tuniką?
ŻOŁNIERZ: Nie rozdzierajmy jej! Jest cała tkana!
MALCHUS: Rzućmy losy.
ŻOŁNIERZ: Niech i tak będzie.
OSOBA II: Wygrałeś Kwintusie!
MALCHUS (z dumą): Jest twoja!
KWINTUS: Ale.. Ja… (zdecydowanie) Nie chcę jej! Weźcie ją sobie.
MALCHUS (jakby szeptał zdenerwowany): Masz ją wziąć, jest twoja, zrozumiałeś!
KWINTUS (przerażony): Ale… ja jej nie chcę. Na niej jest Jego krew.
MALCHUS: Ona jest też już na twoich rękach!!!
KWINTUS (do siebie, przerażony): … na moich rękach?
Podkład muzyczny.
STACJA XI. PRZYBICIE DO KRZYŻA
Słychać przybijanie gwoździ i rozpaczliwe krzyki Jezusa.
MALCHUS (szyderczo): Lewa ręka jest twoja Kwintusie.
KWINTUS (totalnie przerażony, prawie wrzeszczy): Nie…???!!!! Ja???!!!!.... Nigdy?!!!
MALCHUS (krzyczy): To jest rozkaz! Rozkazuję ci wziąć młot!
KWINTUS (prawie płacząc): Malchusie! Nie zrobię tego nigdy! Nigdy!
MALCHUS: Milcz! Kwintusie! To rozkaz!
KWINTUS: Malchusie, błagam! Błagam!
MALCHUS: Bierz młot, albo centurion się o tym dowie! (po chwili) A teraz uderz!!
KWINTUS (załamany i zrezygnowany): Proszę…
MALCHUS: Uderz! Nie bój się. Jest już tak wyczerpany, że nic nie poczuje. Zobaczysz! Nawet nie krzyknie.
KWINTUS: Nie, proszę…
MALCHUS: Co wybierasz: tego Żyda i własną śmierć, czy cześć i sławę?!
KWINTUS: Nie…
MALCHUS (delikatniej, jakby przekonując): Rozkaz, Kwintusie…
Słychać odgłosy młota. Dźwięk jest głuchy, cisza wokół. Po chwili.
MALCHUS: Dobry z ciebie żołnierz Kwintusie. (głośniej) Do góry z Nim!
KWINTUS (jakby do siebie, wystraszony, przerażony): Nie…! Proszę…! Przepraszam…
Podkład muzyczny.
STACJA XII. ŚMIERĆ
JEZUS (głośno, wydaje ostatni okrzyk, po prostu wczuj się w to): Eloi, Eloi, lema sabachthani!
Słychać grzmoty, burzę. Gaśnie całkowicie światło. Kaplicę rozświetlają błyski.
ŻOŁNIERZ (krzyczy przerażony): Padnij! Na ziemię!
Jeszcze trochę odgłosów i jeszcze chwila ciszy. Potem zapalają się światła jak wcześniej.
OSOBA II (przerażony, przyciszonym głosem): Ten prawdziwie był Synem Bożym.
MALCHUS (zdenerwowany i wystraszony): Co on mówi…?
KWINTUS: A jeśli On rzeczywiście był Synem Bożym?!
MALCHUS (cały czas zdenerwowany i wystraszony): Bzdura…
KWINTUS: A te znaki?
MALCHUS: Nie było żadnych znaków, to tylko zawirowania pogody…
KWINTUS: Zawirowania pogody? Ty chyba sam nie wierzysz w to, co mówisz… (ciszej, do siebie) Syn Boży… Czy On rzeczywiście…. (urywa)
Podkład muzyczny.
STACJA XIII. ZDJĘCIE Z KRZYŻA
KWINTUS: Malchusie, patrz! Wracają.
MALCHUS: Idą po Jego ciało. Żydzi jutro obchodzą swoje święto i nie będą mogli Go jutro pogrzebać.
KWINTUS: Jest z nimi Jego Matka.
MALCHUS (zdziwiony i rozczarowany): Przyszła jeszcze tutaj? Po tym wszystkim?
KWINTUS: Malchusie… Co myśmy zrobili? Patrz jak On wygląda… To wrak człowieka, to nie człowiek.
MALCHUS: A Jego Matka?
KWINTUS: Patrz jak trzyma Jego ciało. Krew już zaschła, wszystkie rany widać jak ciecia na drzewie. I jeszcze ten przebity bok.
MALCHUS (załamany): Kwintusie, co myśmy…
KWINTUS: Malchusie dokąd… gdzie idziesz, Malchusie…(do siebie) Idź, popłacz sobie. Co myśmy zrobili…???
Podkład muzyczny.
STACJA XIV. ZŁOŻENIE DO GROBU
ŻOŁNIERZ: Ej! Wy dwaj! Staniecie na straży przy grobie!
KWINTUS: Po co pilnować martwego? Przecież nie ucieknie.
MALCHUS: Żołnierze mówili, że Jego uczniowie chcą Go wykraść w nocy, żeby mogli mówić, że On żyje.
KWINTUS: Przecież to niemożliwe. Wszyscy Go widzieli.
MALCHUS: Nawet gdyby to wszystko przeżył, to jest w takim stanie, że nie ustałby o własnych siłach.
KWINTUS: Zresztą tego kamienia to nawet czterech ludzi nie da rady przesunąć.
MALCHUS: Ale ich pozostało jedenastu.
KWINTUS: Pod krzyżem był tylko jeden.
MALCHUS: Oh, Kwintusie. Dobrze, że to już po wszystkim, że to już koniec.
KWINTUS: Koniec… Dla wielu to pewno będzie początek.
MALCHUS: Początek czego?
KWINTUS: Nie wiem Malchusie. Nie wiem…
Podkład muzyczny.
STACJA XV. ZMARTWYCHWSTANIE
ŻOŁNIERZ: Co jest! Wstawać! Pobudka!
MALCHUS: Co się stało?!
KWINTUS: Głaz jest odsunięty…
ŻOŁNIERZ: A grób pusty!
MALCHUS: Jak to! Nie ma ciała?
KWINTUS: Zabrali?
ŻOŁNIERZ: Opuściliście miejsce warty?
MALCHUS i KWINTUS: Nie, nie całą noc tu pilnowaliśmy.
ŻOŁNIERZ: Za niespełnienie rozkazu grozi wam śmierć. Dobrze wam radzę. Uciekajcie stąd jak najdalej, zanim przełożeni się o tym dowiedzą.
Podkład muzyczny.
Dwóch ludzi (Malchus i Kwintus) przechodzą prawą stroną kaplicy do prezbiterium. Wchodzą na pierwszy stopień. Nagle oślepia ich światło z okolic zakrystii. Malchus i Kwintus osłaniają się rękoma.
KWINTUS (wystraszony): Kto to jest?
MALCHUS (woła w stronę światła): Kim jesteś człowieku?!
JEZUS (do mikrofonu): Ja jestem Jezus, którego wy ukrzyżowaliście!
MALCHUS: Przebacz, Panie!
JEZUS (jak wyżej): Nie bójcie się! Wstańcie i chodźcie za Mną!
Gaśnie światło oślepiające ich. Przerażeni pomału wstają.
KWINTUS: Chodź Malchusie!
Wychodzą do zakrystii.
MOTTO: Dwóch ludzi o różnym charakterze. Dwie przeciwstawne sobie osoby. Połączył ich Jezus. Połączyła ich Jego Męka i Śmierć. Śmierć, która potrafi narodzić się nowemu człowiekowi. Śmierć, która przemienia oblicze ludzkiego życia.
Chwila ciszy.
Prosimy Ojca o błogosławieństwo.
+ OAMDG +
|
|
|
|